Piesza pętla z Ustronia przez Równicę i Orłową

Równica (884 m n.p.m.), to jeden z bardziej popularnych szczytów Beskidu Śląskiego. Jest dostępny praktycznie dla każdego dzięki temu, że można podjechać samochodem niemal pod sam wierzchołek. Przez górę prowadzi czerwony Główny Szlak Beskidzki (choć nie przez sam szczyt), który swój początek (albo koniec) ma w Ustroniu. Można się też na nią dostać niebieskim szlakiem z Trzech Kopców Wiślańskich, na które wchodziliśmy z Wisły kilka dni wcześniej (pełna relacja tutaj). Inną możliwością jest zielony szlak z Brennej, czy żółty ze Skoczowa. Możliwości jest wiele. My tym razem zaplanowaliśmy wycieczkę tak, żeby zrobić pętlę. Wyszliśmy z Ustronia, zahaczając o szczyt Orłowej i wróciliśmy do miasta inną drogą.

Wędrówkę rozpoczęliśmy w okolicach Jednostki Straży Pożarnej. Na parkingu zostawiliśmy samochód i udaliśmy się ulicą Wczasową, z której po przejściu nad potokiem Jaszowiec weszliśmy w ulicę Turystyczną.

Droga z kostki granitowej prowadziła zakosami w górę, a szlak pieszy ścinał ostre zakręty lasem. Odcinki wśród drzew były coraz dłuższe, w jednym miejscu mała polanka pozwoliła zobaczyć widok w kierunku północno-zachodnim.

W końcu czerwone znaki zaprowadziły nas pod szczyt Równicy. Na rozległej polanie podszczytowej (758 m n.p.m.) znajduje się dawne schronisko PTTK. Tam też wyłoniła się piękna panorama m.in. z Czantorią w centrum oraz Stożkiem Wielkim, który również udało nam się zdobyć nieco wcześniej (tu relacja).

Dalej poprowadził nas żółty szlak, prosto na wierzchołek. Jego zalesienie nie pozwoliło co prawda oglądać jak chwilę wcześniej widoków w kierunku zachodnim i południowym, ale przez drzewa udało się zaobserwować Skrzyczne po wschodniej stronie, a na północy odległe zabudowania Śląska.

Aby kontynuować pętlę nie musieliśmy wracać kilkanaście minut pod schronisko na szlak. Udaliśmy się nieoznakowaną, dość wyraźną ścieżką łącząc się bezpośrednio z niebieskimi i zielonymi znakami. Maszerowało się nam bardzo przyjemnie w promieniach słońca.

Po pewnym czasie opuścił nas szlak zielony w stronę Brennej, a my stopniowo schodziliśmy do przełęczy Beskidek. Minęliśmy pojedyncze zabudowania i czekał nas jeszcze ok. 20 minutowy stromszy odcinek pod górę.

Po jego pokonaniu trafiliśmy na polanę przy osadzie Orłowa. Pod rozłożystym drzewem zrobiliśmy krótki postój.

Następnie poszliśmy na Orłową. Ten krótki odcinek trasy do zdobycia szczytu trochę nam się wydłużył, bo przez wielkie kałuże na ścieżce musieliśmy szukać alternatywnego suchego przejścia wśród gęstych zarośli. W końcu dotarliśmy pod tabliczkę na wierzchołku. Oprócz niej i drzew wokół tym razem nie mieliśmy okazji oglądania widoków, dlatego ruszyliśmy w drogę powrotną. Początkowo towarzyszył nam mały kotek, który prawdopodobnie przywędrował tu z pobliskiej osady. Fragment do rozwidlenia zielonego i niebieskiego szlaku musieliśmy iść tą samą drogą.

Następnie skręciliśmy za zielonym szlakiem w lewo, schodząc dość szybkim krokiem prosto do Ustronia. Większą część drogi powrotnej szliśmy lasem. Na chwilę udało się jednak wyjść na polanę, by ostatni raz tego dnia pozachwycać się krajobrazem z beskidzkimi szczytami w promieniach zachodzącego słońca.

Do samochodu zeszliśmy tuż przed zmrokiem. Tak minął kolejny, udany dzień w Beskidzie Śląskim.

Dodaj komentarz