Dzień 5. Cernache -> Coimbra 12 km

Dziś pozwoliliśmy sobie na długie spanie. Mieliśmy w planie do przejścia zaledwie 12 km ale też chcieliśmy zwiedzić polecaną Coimbre. Wstaliśmy o 7.15 i bez pośpiechu zbieraliśmy się do wyjścia. Dziś też było małe święto, bo pierwszy raz na śniadanie nie jedliśmy owsianki (choć zawsze bardzo smaczna!). Była dostępna kuchenka dlatego usmażyliśmy jajecznicę. Pychota! Ruszyliśmy kolo 9. Pogoda wydawała się być niepewna ale byliśmy gotowi i pozytywnie nastawieni zwłaszcza, że dziś czekał nas taki ‚wypoczynkowy’ odcinek. Szło się dość przyjemnie. Oczywiście czuliśmy stopy i plecy ale organizm chyba powoli przyzwyczajał się do tego rodzaju wysiłku i bólu. Szliśmy początkowo między domami, a później ścieżką po w miarę równym terenie.

Po około godzinie drogi zaczął padać deszcz. Musieliśmy ubrać pokrowce na plecaki i kurtki przeciwdeszczowe. Od tej pory szło się znacznie ciężej. Na szczęście nie padało mocno, a my mieliśmy już stosunkowo całkiem niedaleko.

Minęliśmy autostradę i kawałek dalej zobaczyliśmy w oddali nasz dzisiejszy cel Coimbre. Przyspieszyliśmy kroku. Dotarliśmy na piękny taras, z którego był widok już na całe miasto.

Idąc jeszcze chwilę w deszczu przekroczyliśmy kolejną autostradę i zaraz weszliśmy do miasta. Przestawało padać. Na powitanie znaleźliśmy jeszcze pyszną słodką mandarynkę. Nim doszliśmy pod Albergue obok kościoła Igreja St. Izabel, zaczęło wychodzić słońce. Przed kościołem, po prawej stronie był widok na drugą stronę rzeki, na całe wzgórze na którym położona jest Coimbra.

Do środka Albergue wchodziło się przez bar- kawiarnię. W środku było pusto. Grał tylko telewizor. Po chwili przyszła starsza Pani, która nie umiała ani słowa po angielsku. Jakoś się z nią dogadaliśmy. Z tego co zrozumieliśmy przyjmują jak najbardziej Peregrinos (pielgrzymów) ale Albergue otwarte będzie dopiero o 14 (my byliśmy tam o 12:30) usiedliśmy przy stolikach żeby poczekać. Po chwili jednak Pani przyniosła wielki zeszyt, w którym byli wpisywani pielgrzymi. Zapisaliśmy się też na listę, zapłaciliśmy za nocleg, po czym Pani pokazała mam gdzie możemy położyć plecaki i wytłumaczyła, że możemy się iść przejść. Po południu chcieliśmy iść zwiedzić miasto, więc ten czas do 14 wykorzystaliśmy na zrobienie zakupów. Gdy już rozlokowaliśmy się w środku, zjedliśmy po świeżej, jeszcze cieplej bułce z masłem orzechowym i poszliśmy w stronę centrum miasta.

Do tej pory rozpogodziło się całkowicie. W informacji turystycznej dostaliśmy mapkę i ruszyliśmy na wzgórze w stronę zabytkowego uniwersytetu (trzeciego najstarszego w Europie!) Zachodzące słońce pięknie oświetlało gmach starych budynków. Na dziedzińcu przed uczelnią spędziliśmy chwilę. Było cudownie!

Po drodze widzieliśmy jeszcze Stare kościoły i katedrę, która już niestety była zamykana.

Wracając przespacerowaliśmy się wzdłuż rzeki Rio Mondego po oświetlonej kładce (czuliśmy się trochę jak w Krakowie :)). Po powrocie zrobiliśmy obiad (kurczak z makaronem) a do tego spróbowaliśmy portugalskiego wina. Taki odpoczynkowy dzień był nam bardzo potrzebny.

199

Dodaj komentarz