Rumunia. Góry Rodniańskie cz.2

Po pierwszej części opowieści z najwyższego pasma Wewnętrznych Karpat Wschodnich – Gór Rodniańskich przyszedł czas na kontynuację. Jeżeli jeszcze nie czytaliście części pierwszej to również zapraszamy do lektury w tym miejscu.

mapen rum 2 czesc

18.09.2017 Poniedziałek

IMG_2008ok

Pogoda najwyraźniej chciała nam zrekompensować wczorajszą noc. Rano obudziliśmy się w suchych śpiworach, z całym namiotem nad głowami, a w dodatku po otwarciu namiotu przywitał nas przepiękny widok. Potężne, niskie chmury, a zza nich wschodzące słońce. Namiot był cały i my też. Traktowaliśmy to jako prawdziwy cud, bo wczoraj baliśmy się chyba jak nigdy. Dzisiejsze muesli z kawą smakowały przepysznie! Znów wyszło słońce i zapowiadał się kolejny wspaniały dzień, a po burzy nie było już śladu.

 

IMG_2017ok

Nie wiedząc jeszcze co nas czeka, zebraliśmy się  i ruszyliśmy w stronę wodospadu i w dół do rzeki. Po drodze widzieliśmy schodzące z góry, z przełęczy Tarnita la Cruce trzy osoby z plecakami. Na dole, przy wodospadzie ścieżka wcale nie wyglądała lepiej niż z góry. Porównaliśmy jeszcze raz jej przebieg z tym w przewodniku, gdzie była wyraźnie zaznaczona.

IMG_2033ok

Ruszyliśmy więc ponownie, tym razem idąc wzdłuż rzeki. Szliśmy tak około pół godziny, aż w końcu dróżka zaczęła odbijać w lewo i oddalać się od rzeki, tym samym prowadząc w stronę lasu. Po pewnym czasie znaleźliśmy się w tym samym miejscu, z którego dzień wcześniej postanowiliśmy zawrócić. Nie chcąc dalej ryzykować postanowiliśmy, że pójdziemy z powrotem na grań i wrócimy trasą, którą przyszliśmy, perspektywa drogi była długa, ale za to czekały nas piękne widoki, zamiast przedzierania się przez nieznany nam gęsty las.

IMG_2037ok

Mieliśmy też zamiar wyjść na tę przepiękną górę (Buhaescu Mare), która tak nas zauroczyła, gdy patrzyliśmy na nią z dołu, z doliny. Nie darowalibyśmy sobie, że ją ominęliśmy .

IMG_2034ok

Nie zwlekając już dłużej, (od rana straciliśmy już na błądzenie około dwie godziny), ruszyliśmy w drogę powrotną. Gdy dotarliśmy do chaty pasterskiej, spotkaliśmy suszących się troje Czechów. Okazało się że burza, która miała miejsce w nocy, zastała ich koło jeziora, przy samej grani. Wichura porwała jeden z dwóch namiotów, które mieli ze sobą, a oni całkiem przemokli. Postanowili zostać w chacie do następnego dnia, a rano wracać do domu. Porozmawialiśmy z nimi chwilę, pokazali nam swoją mapę, gdzie przebieg ścieżki był nieco inny od tej, w naszym przewodniku. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w górę, w końcu czekało nas jeszcze tego dnia kilka godzin marszu. Po około 40 minutach dotarliśmy do jeziora. Mimo, że wiało tam dość mocno, zrobiliśmy krótki postój na gorący posiłek. Ciepła zupa rozgrzała nas i dodała energii.

 

IMG_2042ok

Dalej na przełęcz Tarnita la Cruce (1984 m n.p.m.), a z niej mogliśmy pójść w lewo – na wschód, dalszą częścią grani i głównym szlakiem lub na południe innym szlakiem skąd przyjechały samochody, albo tak jak my w prawo, na zachód w stronę najwyższego szczytu Pietrosul.

 

Widoki były faktycznie cudne! Jeszcze piękniejsze niż poprzedniego dnia. Dodatkowo oprócz pięknych szczytów dołączył spektakl chmur, który w nieco większym wietrze robił fantastyczne wrażenie.

 

Tak jak zaplanowaliśmy weszliśmy tym razem na większy z okolicznych szczytów Vf. Buhaescu Mare (2268 m n.p.m.). Góra była cała schowana w chmurach, ale akurat gdy stanęliśmy na wierzchołku, jakby specjalnie dla nas, chmury na chwilkę się rozproszyły.

 

IMG_2061ok

Teraz pozostawało jeszcze zejść do przełęczy pod Pietrosulem. Cały czas towarzyszyły nam piękne widoki. Cieszyliśmy się, że nie poszliśmy dołem przez las. Ominęłoby nas mnóstwo przepięknych ujęć!

IMG_2066ok

Dodatkowo na przełęczy gdy ostatni raz żegnaliśmy się z widokiem na góry ujrzeliśmy pierwsze w naszym życiu widmo Brockenu! Trwało to krótką chwilę ale było piękne!

IMG_2069ok

Rozpoczęliśmy w końcu schodzenie, po drodze minęliśmy jednego turystę, a na dole przy jeziorze czekał na nas czarny kocur, ten sam który dzień wcześniej witał nas na szczycie.

 

IMG_2081okIMG_2083ok

Do samochodu dochodziliśmy już w promieniach zachodzącego słońca, a po dotarciu i szybkim przepakowaniu plecaków zapanował zmrok. Ogromnie się ucieszyliśmy, że zeszliśmy na dół, choć była to wspaniała wyprawa. Tego dnia nie był to jednak koniec naszych przygód. Nasi nowo poznani znajomi z Rumunii polecili nam wybrać się nad piękny wodospad, który znajduje się w innej części pasma Gór Rodniańskich. Nie mieliśmy tyle czasu, żeby przejść całą trasę pieszo, a w dodatku z dobrej pogody zostało pół dnia, więc postanowiliśmy udać się tam samochodem, przenocować i rano podejść pod wodospad. Pojechaliśmy więc na drugi koniec Borsy, tam bez problemu zaparkowaliśmy auto i przenocowaliśmy. Po dwóch noclegach w górach, dobrze było się przespać na fotelu samochodu.

19.09.2017 wtorek

Rano spakowaliśmy śniadanie i udaliśmy się na krótką, godzinną wycieczkę w stronę polecanego nam wodospadu Cascada Calor. Wiedzieliśmy że od południa według prognoz ma padać deszcz, więc planowaliśmy wrócić w miarę szybko.

 

Droga była dość wymagająca, mimo że spodziewaliśmy się lekkiego spacerku, było kilka bardziej stromych podejść, a my dość zmęczeni po ostatnich dniach.

 

W końcu jednak dotarliśmy na miejsce, a tam zobaczyliśmy spory wodospad i drogę na grań, a w dole w dolinie kilka stolików i miejsc pod biwak. Byłoby tu też kilka ciekawych miejsc pod namiot. Były nawet drewniane toalety, co nie ukrywamy ucieszyło nas ;). Niestety deszcz postanowił nie czekać na godzinę zapowiedzianą w prognozie i zaczęło padać dużo wcześniej. Nie daliśmy jednak za wygraną i postanowiliśmy mimo wszystko ugotować nasze śniadanie.

 

Do samochodu wracaliśmy w deszczu. Przyszliśmy cali przemoczeni, bo peleryny oczywiście zostały w samochodzie, ale wycieczkę zaliczyliśmy do bardzo udanych. Pełni ciekawości co czeka nas dalej ruszyliśmy w drogę, na wschód, w poszukiwaniu słońca… 😉

2 comments

Dodaj komentarz