Hala Gąsienicowa i Czarny Staw. Tatry z dziećmi

Hala Gąsienicowa i Czarny Staw Gąsienicowy to były kiedyś najczęściej przez nas odwiedzane w Tatrach miejsca, przez które przechodziliśmy wybierając się w Tatry Wysokie. Na początku naszego pobytu z dziećmi na Podhalu, nie braliśmy tych miejsc w ogóle pod uwagę planując wycieczki, myśląc, że to za daleko i za wysoko na wyjście z małymi dziećmi. Podczas kolejnych pokonywanych tras, widząc jak dobrze nasze maluchy czują się cały dzień w górach, postanowiliśmy jednak pójść w samo serce Tatr. Tym bardziej, że tak bardzo tęskniliśmy już za tym, by zobaczyć nasze ukochane Tatry Wysokie z bliska.

Zazwyczaj pod Schronisko Murowaniec i dalej na szlaki, ruszaliśmy najpopularniejszą i najszybszą trasą z Kuźnic, niebieskim albo żółtym szlakiem. Tym razem wybraliśmy nieco dłuższą i może bardziej monotonną, ale prostszą drogą, prowadzącą Doliną Suchej Wody, z Brzezin przez Psią Trawkę, czarnym szlakiem. To również trasa rowerowa oraz droga dojazdowa dla aut zaopatrujących schronisko.

Na parkingu w Brzezinach było wyjątkowo mało samochodów. Na samym szlaku również spotkaliśmy tylko pojedynczych turystów. Początkowo wędrowaliśmy głównie lasem, co dodawało nieco ochłodzenia w dość upalny dzień. Po około pół godziny dołączył do nas czerwony szlak prowadzący z Toporowej Cyrhli, który około 10 min później, odbił w stronę Morskiego Oka i dalej na Rysy.

Na tym skrzyżowaniu, zwanym Psią Trawką znajdują się stoliki i miejsce do odpoczynku, ale nasi mali towarzysze słodko spali, dlatego nie robiliśmy przymusowych postojów tylko korzystając z okazji szliśmy przed siebie. Dopiero tuż przed wyjściem z lasu jednomyślnie wszyscy zażądali przerwy, tak więc rozłożyliśmy nasz kocyk i chwilę odpoczęliśmy w cieniu drzew.

Gdy nabraliśmy nowych sił wróciliśmy na trasę, po podejściu nieco pod górę i opuszczeniu lasu, naszym oczom ukazały się dobrze znane, ale dawno już nie widziane widoki na Tatry Wysokie.

Z dodatkową porcją energii, jeszcze szybszym tempem dotarliśmy pod schronisko Murowaniec.

Tutaj również się nie zatrzymywaliśmy. Większość ławek była zajęta, a my mieliśmy dość siły, by iść dalej nad Czarny Staw. Gdy ścieżka weszła między kosodrzewiny, trzeba było ubrać raczki, bo spore płaty śniegu wydawały się bardzo śliskie.

My z dziećmi w nosidle i w chuście woleliśmy nie ryzykować ewentualnego upadku. Już po około 40 min byliśmy nad Czarnym Stawem Gąsienicowym.

Znaleźliśmy spory głaz, obok którego się rozłożyliśmy i zrobiliśmy dłuższy postój.

Wspaniale było być w tym miejscu! Dzieci również podzielały nasz entuzjazm, wyspane, z mnóstwem nowych atrakcji i widoków miały świetne humory.

Zwykłe kanapki z serem lub z dżemem w takim miejscu również smakowały wyśmienicie, więc posililiśmy się nieco. Miejsce które wcześniej było dla nas tylko krótkim przystankiem podczas długiej wędrówki, albo przy zejściu z gór wysokich znakiem, że ‚zeszliśmy szczęśliwie na dół’, teraz okazało się być celem wycieczki. Mimo to satysfakcję czuliśmy równie wielką jak wtedy, gdy zdobywaliśmy dwutysięczniki. Natomiast zmęczenie, dźwigając nasze pociechy pod górkę, mieliśmy wrażenie że było podobne (albo może nasza kondycja już nie taka jak kiedyś? ;)).

W drodze powrotnej nie skręciliśmy od razu w prawo żółto niebieskim szlakiem w stronę schroniska, tylko poszliśmy prosto niebieskim, pod górkę, obok stacji IMGW i koło Betlejemki.

Tam na rozwidleniu niebieskiego szlaku jeszcze na moment rozłożyliśmy się na kocyku. Nie spieszyliśmy się nigdzie.

Takie wędrowanie z dziećmi, jak się coraz bardziej przekonywaliśmy, ma mnóstwo zalet, jak choćby to, że średnio co ok. 1-1,5 godz trzeba zrobić choćby krótki postój, by pozwolić dzieciom odpocząć. Uczy nas to też cierpliwości, zatrzymania się na moment w pędzie, i nacieszenia tym co wkoło.

Zdaliśmy sobie sprawę, że przechodziliśmy przez to miejsce wiele razy, ale nigdy nie pomyśleliśmy, żeby zrobić sobie tam przerwę, by usiąść na moment. Ciągle brakowało na to czasu. Jeszcze raz mogliśmy spojrzeć na Orlą Perć, Świnicę, Kościelec czy Kasprowy Wierch.

Po tym odpoczynku droga powrotna upłynęła nam już bardzo sprawnie, zeszliśmy prosto do samochodu. Bardzo się cieszyliśmy, że zdecydowaliśmy się mimo obaw, wybrać z dziećmi nad Czarny Staw Gąsienicowy. I kolejny raz byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Uzmyslowiliśmy sobie, że nasze dzieci czują się najlepiej tam gdzie my się dobrze czujemy.

2 comments

Dodaj komentarz