Stare Wierchy z Koninek. Gorce

To miało być nasze pierwsze wspólne wyjście w góry z dzieckiem. Kubuś na nosidełko jest jeszcze za mały, dlatego jedyną bezpieczną dla niego opcją była chusta. Z wnoszeniem słodkich kilogramów przez kilka godzin pod górę nie mieliśmy dużego doświadczenia. Nie wiedzieliśmy też czego się możemy spodziewać po naszym małym towarzyszu w górach, więc postanowiliśmy wybrać taką trasę, która nie będzie bardzo wymagająca, ale za to malownicza. Chcieliśmy mieć możliwość zrobienia postoju, gdy zajdzie taka potrzeba. Wybraliśmy szlak z Koninek na Tobołów i dalej do schroniska na Starych Wierchach. Na samym Tobołowie byliśmy wielokrotnie idąc czy to na Turbacz, czy w stronę Starych Wierchów. Jednak o tej porze roku byliśmy oboje chyba pierwszy raz, zwykle wybieraliśmy się tam zimą, lub wczesną wiosną.

Na Tobołów można się dostać na kilka sposobów. Jednym z nich jest wjechanie kolejką krzesełkową przewożącą narciarzy w zimie, która o tej porze roku była czynna od godziny 10 do 15 o pełnych godzinach. Inną możliwością jest wejście na górę tzw ‘stokówką’. My wybraliśmy trzecią opcję – zielonym szlakiem. Dłuższą, ale prowadzącą łagodniej przez las. Nigdy wcześniej nie szliśmy tą trasą. Ruszając z parkingu pod Tobołowem w Koninkach, trzeba iść główną drogą w stronę Poręby, i skręcić w lewo gdzie zaczyna się zielony szlak, tuż za odbijającym w prawo żółtym szlakiem w stronę Orkanówki, którą podążaliśmy dzień wcześniej (opis tutaj).

Początkowo szliśmy asfaltem, między domami, jednak od początku czuć było mocno podejście pod górę. W końcu minęliśmy ostatnią zabudowę i weszliśmy do lasu. Szło się bardzo przyjemnie, trzeba było tylko uważać, na przebiegającą tuż obok, a czasem przecinającą nasz szlak trasę zjazdową dla rowerzystów, którzy mieli tutaj swój raj.

Po pewnym czasie dotarliśmy do polany – Jaworzyna Porębska znajdującej się na północnym grzbiecie Tobołczyka. Roztacza się z niej widok na północną stronę, z górą Potaczkowa na pierwszym planie (która stała się naszym kolejnym górskim celem z maluchem), wyższymi szczytami Beskidu Wyspowego na kolejnym – Luboniem, Szczeblem, Lubogoszczem oraz wzniesieniami Beskidu Makowskiego na dalszym planie. 

Następnie przez zalesiony szczyt Tobołczyka doszliśmy do górnej stacji wyciągu i dalej polaną Tobołów mogliśmy iść po w miarę równym terenie.

W kierunku północno-wschodnim obserwowaliśmy m.in. trasę, którą pokonywaliśmy dzień wcześniej idąc do Muzeum Władysława Orkana. Zatrzymaliśmy się też na chwilę obok drewnianej chatki, żeby odpocząć.

Dalej trasa prowadziła miejscami przez las, miejscami po bardziej odkrytym terenie. Z widokami na Gorce i ich najwyższy szczyt Turbacz (który już kilkukrotnie zdobywaliśmy wcześniej – relacja z jednej z tych wypraw tutaj). Po dłuższej chwili marszu dotarliśmy do rozwidlenia. W tym miejscu można było pójść prosto na szczyt Obidowiec. (tą trasę należy wybrać idąc na Turbacz) Odbijając natomiast w prawo można było skrócić sobie trochę drogę i po bardziej płaskim terenie podążać za znakami w stronę schroniska Stare Wierchy. Chociaż zwykle wybieramy bardziej wymagające opcje, prowadzące przez jak największą ilość szczytów, najlepiej takich, z których są piękne widoki, to tym razem spacer miał mieć nieco inny cel. Zresztą trasę przez Obidowiec pokonywaliśmy już kilka razy.

Tak maszerując, dotarliśmy do Polany Pudziska gdzie połączyliśmy się ze szlakiem czerwonym z Obidowca. Na polanie pojawił się widok w kierunku południowym na Tatry.

Następnie prowadzącą lekko w dół ścieżką dotarliśmy prosto do schroniska (po około godzinie licząc z Tobołowa).

Do budynku nie można było wchodzić (z uwagi na epidemię), ale z zewnątrz dostępny był bar. Cudowna pogoda, rozłożone leżaki, duża drewniana huśtawka i ławki ze stolikami w cieniu zachęcały do pozostania na łonie natury. My też zrobiliśmy dłuższy postój, chyba pierwszy raz tak ciesząc się z błogiego nicnierobienia w górach, i odpoczywania w jednym miejscu.

W końcu wszyscy zadowoleni ruszyliśmy w drogę powrotną, która w przeciwnym kierunku wydawała się jeszcze krótsza niż poprzednio.

Cała trasa zajęła nam niecałe 5 godzin, tempem raczej bardzo spacerowym. Z postojami można bardzo fajnie spędzić cały dzień w górach. Zdecydowanie polecamy ją początkującym górskim miłośnikom, ale Ci bardziej zaawansowani też nie będą rozczarowani. Nasze pierwsze wspólne wyjście zaliczamy do bardzo udanych i już nie możemy doczekać się kolejnych wspólnych wycieczek.

Dodaj komentarz