Dzień 11. Grijo -> Porto. 17km.

Do przejścia mieliśmy dziś zaledwie około 15km ale naszym celem było przede wszystkim zwiedzanie Porto, więc zebraliśmy się wcześnie rano i ruszyliśmy w drogę. Szliśmy dość dobrym tempem (ok. 5,5km/h). Droga była lekka i przyjemna (jeśli można ją tak nazwać po tylu dniach marszu). Początkowo prowadziła chwilkę asfaltem ale szybko zmieniła się w ścieżkę przez las.

Nawet strome podejścia nie wydawały się takie straszne. Przez drzewa miło przyświecało słońce. Bardzo cieszyliśmy się że będziemy dziś Porto dlatego szliśmy bez przystanków, aż do samego miasta.

Minęliśmy Vila Nova de Gaja i już koło 11.30 byliśmy koło mostu Ponte Dom Luis I. Kupiliśmy w pobliskim sklepie świeże bułki i zrobiliśmy postój w punkcie widokowym. Jedząc pyszne pieczywo z masłem orzechowym oglądaliśmy panoramę całego Porto.

Następnie ruszyliśmy w stronę naszego albergue. Po drodze odwiedziliśmy Katedrę, w której zdobyliśmy pieczątki do naszych Credenciali.

Mijaliśmy też najważniejsze zabytki, wąskie uliczki z knajpkami i turystów z całego świata.

361

Gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy mały domek z czerwonym dachem, na tyłach wielkiego budynku. W środku było bardzo przytulnie. Spotkaliśmy tam Franczeskę ze Szwajcarii, która szła Szlakiem św. Jakuba już od początku Września ze swojego kraju przez Francję, Hiszpanię i zmierzała w kierunku Lizbony przez Fatimę (szacunek!). Zostawiliśmy nasze plecaki i ruszyliśmy z powrotem w stronę starego miasta. Odwiedziliśmy Park przy dawnym Pałacu Kryształowym, w którym spacerowało mnóstwo pięknych pawi i rosło wiele nieznanych nam drzew i kwiatów.

Przechadzaliśmy się wąskimi stromymi uliczkami. Byliśmy w najpopularniejszym sklepie z winami, mijaliśmy wiele wystaw sklepowych z Portugalskimi przysmakami. Ponownie zobaczyliśmy charakterystyczne portugalskie tramwaje, które w Lizbonie były na każdej ulicy.

Odwiedziliśmy kilka starych zabytkowych kościołów. Ulicami maszerowały całe grupki studentów ubranych w charakterystyczne stroje studenckie Traje.

Po drodze spotkaliśmy też mnóstwo Anglików w niebieskich koszulkach. Jak się okazało byli to kibice Leicester United z Anglii, którzy przyjechali tu na mecz Ligii Mistrzów z miejscowym FC Porto. Po ulicach lało się piwo i wszędzie było pełno krzyczących kibiców.

My udaliśmy się jeszcze na drugą, spokojniejszą stronę mostu spacerując wzdłuż rzeki Rio Douro między winiarniami, dotarliśmy do punktu widokowego. Podziwiając piękną nocną panoramę miasta, smakowaliśmy tutejszego smaku wina Porto z regionalnym przysmakiem sardynkami z bagietką. Smakowało wyśmienicie.

Wracając do albergue zatrzymaliśmy się na moście, z którego na całe miasto świeciły się lasery dając niesamowity efekt. Spotkaliśmy tam Grześka z Polski, który w Porto był też tylko na chwilę. Długo tak włóczyliśmy się po tym magicznym mieście i spać położyliśmy się tego dnia bardzo późno.

Dodaj komentarz