Dzień 9. Albergaria-a-Velha-> Sao Joao de Madeira 25km

Wstaliśmy dość wcześnie. Woda w termosie oczywiście nie była już gorąca, więc postanowiliśmy podgrzać ją na palniku. Dzięki temu mogliśmy zjeść na ciepło nasze nieśmiertelne muesli i napić się kawy. O 7.40 opuściliśmy klasztor. Ze wzgórza był piękny widok. Poczekaliśmy na wschód słońca nad górami i ruszyliśmy w drogę.

Tak jak czytaliśmy w przewodniku, po 3km drogi przez las dotarliśmy do miasta Albergaria-a-Nova, gdzie znajdował się kolejny Albergue. Cieszyliśmy się jednak, że zatrzymaliśmy się u Sióstr. Dalej trasa nie była zbyt ciekawa. Szliśmy znów przez miasteczka albo główną drogą.

Pogoda dziś od rana była słoneczna i było dość gorąco. Przez to szło się trochę ciężej asfaltem, a dodatkowo czuć było ciężkie powietrze większych miast. Droga tą trasą w lecie w największym upale, musi być bardzo wyczerpująca. Dziś poniedziałek i na to wyglądało, że to w Portugalii dzień robienia prania. Mijaliśmy mnóstwo kobiet piorących wspólnie przy przydrożnych studniach ze zbiornikami wody. Dzisiejsza trasa przez całą długość prowadziła mniej więcej wzdłuż torów kolejowych. Przecinaliśmy je z jednej bardzo drugiej strony.

Na postój wdrapaliśmy się na górkę z kościołem. Widzieliśmy już w oddali pierwsze większe miasto, które mieliśmy dziś minąć – Oliveira de Azameis.

Na ławce w słońcu odpoczęliśmy, po czym ruszyliśmy dalej. Tym razem droga okazała się bardzo męcząca. Do miasta musieliśmy wejść stromo pod górę. W upale było to bardzo wyczerpujące. W końcu gdy weszliśmy do centrum szliśmy po czerwonym dywanie znów słuchając świątecznych przebojów z ulicznych głośników.

Paszporty podbiliśmy w Urzędzie. Dalej droga prowadziła przez teren industrialny. Pełno było fabryk i zakładów. Akurat była godzina 14.30 i wszyscy pracownicy wychodzili do domu. Musieliśmy przedzierać się przez tłumy ludzi ubranych w zakładowe fartuchy. To był chyba pierwszy najbardziej kryzysowy moment, w którym oboje mieliśmy już dość tej drogi. Dotarliśmy w końcu do sklepu, zrobiliśmy zakupy i czekała nas jeszcze cała długa ulica do przejścia, która zdawała się nie mieć końca. Na miejscu okazało się, że ośrodek w którym chcemy się zatrzymać to coś w rodzaju domu spokojnej starości albo zakładu opiekuńczo-leczniczego.

312

Miła Pani zaprowadziła nas na dół, na salę przygotowaną dla pielgrzymów. Sala była przestronna i znajdowały się w niej materace i krzesła. Wyglądało to idealnie. Za ścianą odbywały się zajęcia, a w salach obok zabiegi fizjoterapeutyczne. Bardzo zmęczeni polegliśmy na materacach.

313

Zebraliśmy się jednak na wieczorną mszę do pięknego kościółka na wzgórzu. Miasto o zmroku wyglądało bardzo ładnie. Po powrocie do naszej sali wszędzie było juz cicho, wszystkie zajęcia się skończyły. Wykąpaliśmy się i zabraliśmy za gotowanie kolacji. Palnik znów okazał się niezbędny.’ Kolejny bardzo męczący ale za to bardzo udany dzień za nami.

314

1 comments

  1. Pięknie opisujecie Drogę. Chcę przejść z Porto do Santiago, piszę chcę, ale mam wątpliwości, ponieważ nie znam portugalskiego i obawiam się problemów z porozumiewaniem się. Wasz opis jest bardzo przydatny, dziękuję i pozdrawiam.

    Polubienie

Dodaj komentarz