Koskowa Góra i Parszywka. Beskid Makowski zimą.

Zaraz na początku roku ruszyliśmy w poszukiwaniu prawdziwej zimy. Nie musieliśmy daleko szukać. Udaliśmy się w położony około godzinę drogi od Krakowa Beskid Makowski. Do tej pory w tamtych stronach byliśmy przy okazji zdobywania Korony Gór Polski i należącego do niej szczytu Lubomir (choć według nowszych danych ten szczyt, mimo że przez KGP zaliczany do Beskidu Makowskiego, należy jednak do Beskidu Wyspowego).

Samochodem dojechaliśmy dość wysoko (802 m n.p.m.), aż pod Kapliczkę na Przełęczy między Koskową Górą, a szczytem Parszywka. Auto można też zostawić wcześniej w miejscowości Bogdanówka, i wdrapać się na górę pieszo, jednak trzeba liczyć się ze spacerem po asfaltowej wąskiej drodze, którą co chwilę wjeżdżały i zjeżdżały samochody. W zimowych warunkach i w weekend nie wydawało się to najlepszym pomysłem. Zaparkowaliśmy tuż przy kapliczce, obok ulepionego tam wielkiego bałwana. Na miejscu było już kilka samochodów. Widzieliśmy też sporo rodzin z małymi dziećmi, szukających stoku do zjazdu na sankach. Już z samej przełęczy zwróciły naszą uwagę widoki na Beskid Wyspowy, z Luboniem Wielkim i Mogielicą na czele.

Po ubraniu na siebie i na Kubę wszystkich warstw oraz zamontowaniu go do nosidełka ruszyliśmy w drogę. W planie mieliśmy przejść dwie pętle. Najpierw udaliśmy się w stronę Koskowej Góry. Z przełęczy podejście było naprawdę łatwe i bez problemu dostępne dla każdego. Szliśmy szeroką dobrze już wydeptaną i ubitą przez sanki drogą, w kierunku widocznego od początku masztu. Szczyt (867 m n.p.m.) znajdował się kilka minut marszu dalej.

Z góry widzieliśmy panoramę Beskidów. Podziwialiśmy z nieco innej perspektywy od lewej Parszywkę, na którą planowaliśmy wejść, a także Kotoń, Lubomir, Śnieżnicę, Lubogoszcz, Ćwilin, Mogielicę, Szczebel, Luboń Wielki i w oddali Gorce. Po prawej stronie wyłaniała się też zza chmur nieśmiało Babia Góra. Przy lepszych warunkach pogodowych można też dostrzec Tatry!

Wierzchołek oznaczony był biało czerwonym słupkiem, a tabliczka z nazwą szczytu znajdowała się obok na drzewie. Nie schodziliśmy tą samą drogą, tylko ruszyliśmy w dół w kierunku wschodnim, a następnie odbiliśmy w lewo w stronę domów i dalej w stronę kapliczki, spod której startowaliśmy.

Nasz mały towarzysz szybko zasnął, więc na przełęczy nie zatrzymywaliśmy się, tylko od razu ruszyliśmy dalej żółtym szlakiem w stronę naszego kolejnego celu – góry Parszywki.

Po przejściu przez niewielką polanę, z widokiem na Beskid Wyspowy i Gorce weszliśmy do lasu, gdzie przywitały nas pięknie ośnieżone drzewa. Uwielbiamy spacerować w takim baśniowym otoczeniu. Ścieżka prowadziła tak przez około pół godziny. Minęliśmy drewnianą kapliczkę, z widokiem na góry, i już po chwili byliśmy na szczycie.

Tuż za wierzchołkiem szlak wyprowadził nas z lasu na otwartą przestrzeń, by jeszcze raz zaprezentować piękne panoramy, coraz bardziej przesłonięte gęstymi chmurami. Niedługo potem dotarliśmy do Kaplicy św. Anny w Więciórce Polanie, gdzie rozstaliśmy się z żółtym szlakiem prowadzącym dalej w kierunku Kotonia.

Wracaliśmy inną drogą, początkowo pomiędzy zabudowaniami przysiółków, a następnie między polami przecierając w śniegu nieuczęszczaną ścieżkę. Niedaleko przed przełęczą, gdzie stał nasz samochód trasa połączyła się z wcześniej pokonywanym przez nas szlakiem żółtym, którym wróciliśmy w miejsce startu. Warunki pogodowe były już całkiem inne niż na początku wycieczki. Chmura która nadciągnęła nad Koskową Górę zmniejszała widoczność i nie pozwalała już podziwiać rozległych panoram. Dlatego po posileniu się w samochodzie ruszyliśmy w drogę powrotną. Wszyscy, zadowoleni, z czerwonymi noskami wróciliśmy do domu, już planując kolejne zimowe kierunki…

Dodaj komentarz